Afrykański pomór świń (ang. African Swine Fever, w skrócie – ASF) zagraża powiatowi mieleckiemu, który skupia ponad połowę produkcji trzody chlewnej całego Podkarpacia. Jeśli ASF dotrze nad Wisłokę, ucierpią nie tylko rolnicy. Szacuje się, że dotknąć to może 20 tysięcy osób.
Objawy ASF to brak apetytu, zapalenie spojówek, kaszel, pienisty wypływ z nosa, biegunka, wymioty. Śmiertelność wśród trzody chlewnej prawie zawsze wynosi 100 proc. Jak temu zapobiec? Przede wszystkim wskazane są środki zaradcze w postaci tzw. bioasekuracji.
– O ile istnieje małe prawdopodobieństwo, że chory dzik przedostanie się na teren gospodarstwa, to jest duże zagrożenie, że wirus może zostać przyniesiony na obuwiu, ubraniu, czy poprzez sprzęt rolniczy – uważa Zbigniew Działowski, członek Zarządu Powiatu. – Stąd tak ważna jest bioasekuracja. Jej główne zasady to szczelne ogrodzenie gospodarstwa, a także regularna dezynfekcja chlewni.
– Istotne są także: ograniczenie wizyt obcych ludzi; wprowadzenie tzw. reżimu sanitarnego, czyli eliminacji chorych zwierząt, stosowanie oddzielnych ubrań w budynkach gospodarczych i stosowanie mat dezynfekcyjnych, zabezpieczenie pasz przed dziką zwierzyną. Należy również prowadzić rejestr pojazdów i osób transportujących zwierzęta, które wchodzą do pomieszczeń, w których znajduje się trzoda chlewna. Nie wolno też karmić trzody chlewnej odpadami z domowej kuchni – wylicza Działowski.
Pieniądze na bioasekurację są w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Do mieleckiego oddziału ARiMR wpłynęło ponad 80 wniosków o te dotacje.
Tymczasem problem bagatelizuje radny powiatowy PiS, Zbigniew Tymuła: – Przeraża to do jakich wniosków ludzie, poprzez media, dochodzą. W tej chwili okazuje się, że dzik staje się ważniejszy od człowieka – ironizuje. – Opanujmy się, nabierzmy oddechu i zejdźmy na ziemię. Zwłaszcza, że dziś Unia Europejska, co rzadko się zdarza, poparła nasz rząd w sprawie odstrzału dzików.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis