Pod koniec tego miesiąca w ma odbyć się kolejna rozprawa sądowa w sprawie przebudowy mieleckiego stadionu. Miasto żąda od wykonawcy inwestycji, firmy Tamex, wielomilionowego odszkodowania. Chodzi o liczne usterki na obiekcie, w tym m.in. o wykwity pleśni i grzyba w pomieszczeniach pod trybuną od strony ulicy Kusocińskiego, gdzie na co dzień trenują lekkoatleci, a także pęcherze z powietrzem na okalającej murawę bieżni.
Stadion, którego przebudowa pochłonęła ponad 40 milionów złotych, miał być sportową wizytówką regionu. I rzeczywiście, tuż o zrealizowaniu tej inwestycji, wydawało się, że tak będzie. Z czasem jednak na jaw zaczęły wychodzić usterki. Na ścianach pomieszczeń pod trybunami od strony ulicy Kusocińskiego pojawiły się wykwity pleśni i grzyba, a w kilku miejscach starej dylatacji zaczęła się lać woda. Z kolei na bieżni, która okala murawę, naliczono ponad 400 pęcherzy z powietrzem.
Sprawa znalazła swój finał w sądzie. – Postępowanie dotyczy firmy Tamex, która, naszym zdaniem, nie wywiązała się ze swych zobowiązań – mówi prezydent Jacek Wiśniewski. – Chodzi tu o odszkodowanie, które chcemy wyegzekwować. Powołany został biegły, który pobrał próbki z bieżni. Pod koniec września ma się odbyć kolejna rozprawa sądowa w tej sprawie, na której przedstawimy wyniki tych badań.
– Obserwując przecieki, które pojawiają się w wyniku deszczu wewnątrz stadionu, widać, że to bubel – mówi wprost Wiśniewski. – Kiedy w jednym miejscu załatamy, woda pojawia się gdzie indziej. To poważny problem. Ktoś może powie, że kluczowa była tu decyzja o budowie stadionu na bazie starej konstrukcji, ale jeśli wykonawca podjął się takiego zadania, to znaczy, że nie zrealizował tego rzetelnie.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis