Roczne wpływy z miejskich targowisk w kasie mieleckiego magistratu spadły o 140 tys. zł, dokładnie z 680 do 540 tys. zł. Problem w tym, że liczba osób handlujących i kupujących wcale nie zmalała, wręcz przeciwnie – wzrosła. Aby zatrzymać ten negatywny trend dla miejskich finansów i uszczelnić system ściągania pieniędzy z targowisk, w ostatnim czasie podjęto szereg działań.
Po pierwsze zmieniono inkasenta. Dotychczas była nim spółka komunalna. Teraz będą to osoby fizyczne. Ich prowizja będzie wynosić 11 procent brutto od zainkasowanej opłaty. Dla porównania w Dębicy jest to 30 proc., Sandomierzu – 40 proc., a w Rzeszowie i Majdanie Królewskim – 20 proc.
– Uważamy, że te 11 proc. nie jest wygórowaną kwotą, ale na tyle dobrą, że pozwoli nam nawiązać współpracę z inkasentami – mówiła Monika Skowrońska-Ziomek, naczelnik Wydziału Dróg, Transportu i Energetyki w Urzędzie Miasta, która od niedawna nadzoruje mieleckie targowiska.
– Wielokrotnie rozmawiałam z kupcami. Z ich strony nie brakowało zastrzeżeń co do ściągalności opłat i funkcjonowania targowisk – przyznaje radna Barbara Tutro. – Urzędnicy przyglądali się tej sprawie, organizowali spotkania z kupcami. Stąd te zmiany. Mam nadzieję, że dadzą one efekt.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis