Fatalne warunki, w jakich przychodzi trenować lekkoatletom w pomieszczeniach pod stadionem od strony ul. Kusocińskiego, już trzy lata potwierdziła Rada Miasta. Z jej raportu wynika, że na ścianach są wykwity pleśni i grzyba, a w kilku miejscach starej dylatacji woda leje się przez cały rok.
Janusz Ździebło, lekarz sportowy, który wspólnie z radnymi oglądał lokale pod stadionem, oświadczył on, że intensywny trening w takich warunkach wpływa negatywnie na wydolność organizmu. A chodzi o, wydawałoby się, nowy stadion, który za ok. 42 mln zł przebudowano zaledwie sześć lata temu.
– Tak to jest, kiedy buduje się coś nowego na podwalinach czegoś, co powstało pół wieku wcześniej, a co powinno zostać zrównane z ziemią – komentuje Jarosław Szczerba, przewodniczący Komisji Sportu i Rekreacji Rady Miasta. – To jest taki mielecki klasyk. Większość inwestycji w naszym mieście jest nietrafionych, albo źle zrobionych. Nie wiem, z czego to wynika. Czy ludzie w magistracie nie są odpowiednio przygotowani do tego, żeby to nadzorować, czy może przymykano oczy na wiele rzeczy, a może wybierano złych oferentów. Takich pytań jest wiele. Mam nadzieję, że podczas trwania mojej kadencji na funkcji przewodniczącego komisji sportu wiele z tych rzeczy uda się wyjaśnić – zapowiada.
– Póki co fakty są takie, że hala lekkoatletyczna wewnątrz stadionu jest w opłakanym stanie. Grzyb jest w zasadzie na każdej ścianie. To jest nie do usunięcia – dodaje Szczerba. – Jest mnóstwo spraw sądowych, które blokują naprawy. To się ciągnie. Dodatkowo lekkoatleci narzekają na stan bieżni, na której naliczyliśmy ponad 400 pęcherzy. Nic z tym nie można zrobić, bo obowiązują umowy z wykonawcą.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis