Hazard, który, jak wiadomo, uzależnia i rujnuje finansowo, ma się dobrze także w Mielcu. Problem ten dotyka zwłaszcza młodych ludzi, którzy – nie wiadomo skąd – mają na to pieniądze
O problemie automatów do gier hazardowych (tych legalnych i tych nie) mówi się w Mielcu od pewnego czasu. – Przychodzą do mnie mieszkańcy i skarżą się na kluby, w których funkcjonują tego typu urządzenia. Ten problem narasta – alarmuje radny Kazimierz Totoń (na zdjęciu). – To jest jak ze sklepami z dopalaczami. Likwiduje się je do południa, a po południu są już z powrotem. Rozbój w biały dzień.
– Młodzież szkolna, wyglądająca jak „na prochach”, wychodzi nad ranem z różnych „dziurek”. To tam stoją automaty do gry – dodaje radny. – Szło dwóch takich „nawalonych”. Jeden z nich powiedział: „przep…em dziś dwadzieścia tysięcy”. Gdzie są rodzice? I skąd on miał tak duże pieniądze?
Na ostatniej sesji Rady Miasta Totoń przeszedł od słów do czynów i zaapelował do władz miasta, aby te wystąpiły do Urzędu Celnego w Rzeszowie z wnioskiem o podanie: ilości legalnie działających w Mielcu automatów do gier hazardowych, ich lokalizację, i danych osób upoważnionych do ich obsługiwania.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis