Rada Miasta uchwaliła kodeks etyczny, którym ma kierować się w swojej pracy. Zdaniem pomysłodawcy, radnego Zdzisława Nowakowskiego (Nasz Mielec), ma to być odpowiedź na brutalizację mieleckiej debaty, na którą nie od dziś skarży się m.in. prezydent Mielca, Jacek Wiśniewski. Radni PiS choć zagłosowali na tak, to nie kryli swoich zastrzeżeń.
Kodeks etyczny Rady Miejskiej nie jest w Mielcu rzeczą nową. Powstał on w 2005 r. Dokument ten z czasem został zapomniany. Teraz jednak zdecydowano się na jego reaktywację.
Nowakowski: To savoir vivre
Od pierwotnej wersji różni się jednym zapisem. Dotyczy on prowadzenia debaty publicznej na sesjach rady w myśl zasady „przede wszystkim argumenty merytoryczne, a nie ataki ad personam”.
– Nasz kodeks nie jest spisem reguł prawnych, jest to swoisty savoir vivre, który powinien towarzyszyć nam nie tylko na sesjach rady, ale także w codziennym życiu publicznym – tłumaczy radny Zdzisław Nowakowski. – Nie mówimy tutaj o systemie kar czy sankcjach za nieprzestrzeganie zapisów. Niech ewentualną represją dla radnego będzie opinia innych osób o jego zachowaniu.
Knebel dla radnych PiS?
Za kodeksem zagłosowali wszyscy radni. Zrobili to także ci opozycyjni z klubu PiS, choć nie kryli przy tym swoich zastrzeżeń: – Zapoznałem się z Konstytucją RP, ustawą o samorządzie i statutem naszego miasta. Wszystkie zapisy naszego kodeksu pokrywają się z tym, co tam znalazłem. A więc mam do czynienia z „masłem maślanym” – ironizował radny Marian Kokoszka (PiS). – Ale ja nie mam nic przeciwko temu.
– Nie chciałbym też, żeby ten kodeks był narzędziem służącym do zamykania nam ust, Nie widziałem tutaj żadnego nieetycznego zachowania ze strony kogokolwiek, i trochę mnie dziwią sformułowania pana prezydenta, że ktoś kogoś atakuje. Absolutnie nie ma takich sytuacji. Każdy radny ma prawo zadać pytanie, nawet te, które są trudne dla władzy – dodał radny Kokoszka.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis