Podczas uchwalania tegorocznego budżetu miasta z ust radnych opozycji, ale nie tylko, mogliśmy się dowiedzieć, że deficyt zbliża się do stu milionów złotych. Jeszcze gorzej miało być w latach następnych, gdzie poziom zadłużenia w stosunku do dochodów miał dobić do granicy 60 procent, po przekroczeniu której doszłoby do rozwiązania samorządu, a do urzędu wszedłby rządowy komisarz…
Dziś, na szczęście, widać, że te prognozy do końca się nie sprawdziły. Co więcej, zdaniem radnego Andrzeja Zemmela, czarny scenariusz, który kreślono, nie miał szans się sprawdzić:
– Pamiętajmy, że zanim zacznie się wyciągać pochopne wnioski, trzeba pamiętać, że budżet miasta układa się w wartościach brutto – zaznacza. – Nie bierze się też pod uwagę dotacji z zewnątrz i zwrotu podatku WAT. A więc aby mówić o stanie finansowym, trzeba najpierw pewne rzeczy poodejmować. Dług jest wtedy, kiedy realnie brakuje pieniędzy, a nie wtedy kiedy nie ma ich „na papierze”.
Wszystko wskazuje na to, że z budżetu wypadnie spora część wydatków na budowę hali sportowej. Oszczędności mają pojawić się też w urzędzie. – Koszt zatrudnienia urzędników w ciągu ostatnich trzech lat wzrósł do 5 mln zł. Co więcej, nowymi pracownikami nie są zasilane komórki, które zajmują się inwestycjami, te merytoryczne, a wydziały o charakterze miękkim – mówił radny Jakub Cena.
Przyznał on również, że nie wszystkie inwestycje zapisane w budżecie muszą być koniecznie realizowane w tym roku: – Niemniej jednak jeśli mam wybierać między rozpasaniem budżetu poprzez wydatki na administrację i urzędników, a zainwestowaniem w coś, co będzie służyło mieszkańcom, to wybieram to drugie – podkreśla Cena. – W każdym bądź ja jestem spokojny, bo mamy teraz dobrego kapitana.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis