Mieleckie szkoły boleśnie dotyka problem niżu demograficznego. Doszło do tego, że miasto było zmuszone wystosować publiczne zaproszenie do mieszkańców całego powiatu, aby ci wysłali swoje dzieci do placówek oświatowych właśnie w lotniczym grodzie. Jakie były tego efekty?
– Ten apel został skierowany zwłaszcza do osób, które na co dzień pracują w Mielcu – precyzował Arkadiusz Gałkowski, naczelnik Wydziału Edukacji w magistracie. – Świetlice w naszych szkołach są otwarte od godz. 6 aż do 17. Napisaliśmy też, że oferujemy porządne nauczanie języka angielskiego, z podziałem na grupy już od I klasy. Można też u nas zjeść obiad za 2,7 zł. Gdzie jest taniej? Te 2,7 zł to tylko cena tzw. wkładu do kotła. Resztę kosztów przygotowania posiłków pokrywa miasto.
– Jak na razie ten oddźwięk jest nieduży – dodaje naczelnik. – Dzisiaj rodzice mają mniejszy powód na to, żeby wybierać szkołę w Mielcu, bo wydaje im się, że te, które mają obok siebie, są takie same. Pan starosta mówi, że znacząco wzrosła liczba urodzeń w szpitalu. Oby! 700 uczniów rocznie – to byłaby idealna liczba dla naszej bazy szkolnej. Mamy ich o 200 mniej. Stąd te nasze kłopoty.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis