Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że mielecki stadion czeka przebudowa. Powód, to liczne usterki, jakie z dnia na dzień wychodzą na jaw. Obiekt, który miał być wizytówką Mielca, okazał się być bublem, którego naprawa (o ile takowa jest w ogóle możliwa) będzie kosztowała kolejne miliony.
Najbardziej nagłośnionym medialnie defektem nowego stadionu (jego koszt to 42 mln zł) jest stan pomieszczeń w jego wnętrzach, gdzie trenują młodzi lekkoatleci. Na ścianach znajdują się tam wykwity pleśni i grzyba, a z sufitu sali woda leje się przez cały rok. Mało tego, skyboxy, czyli przeszklone loże VIP, zostały skierowane, nie na boisko, a na… ulicę. Stadion nie posiada również podgrzewanej murawy.
Najprawdopodobniej trzeba będzie też dobudować nową trybunę. Obecna pojemność areny to 7 tys. osób podczas gdy frekwencja na meczach I ligi dobija do 5 tys. kibiców. Należy więc sądzić, że po awansie do Ekstraklasy, na co wszyscy w Mielcu liczą, może zabraknąć miejsc.
– Zbudowano stadion bez wyobraźni – komentuje Jakub Cena, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej. – Przecież jeszcze jedna trybuna więcej wcale by nie zaszkodziła. Powinna ona powstać od strony południowej, bo tam jest na to miejsce. Nie zrobiono tego. W związku z tym, jeśli uda nam się awansować do Ekstraklasy, to na pewno staniemy przed problemem dotyczącym braku miejsc. Powiem brutalnie: nowo wybudowany stadion jest przestarzały. Wymaga przeróbek, co też się stanie.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis