Pani Monika jest mamą przedszkolaka, który uczęszcza do Powiatowego Zespołu Placówek Szkolno-Wychowawczych przy ulicy Królowej Jadwigi, na terenie którego stoi maszt sieci komórkowej. – Ten obiekt w ogóle nie powinien stać tak blisko szkoły. Co się stanie, kiedy któreś z dzieci zachoruje na nowotwór czy jakąś inną chorobę? – alarmowała mielczanka.
Wizyta pani Moniki na ostatniej sesji Rady Miasta w Mielcu miała związek z masztem sieci komórkowej, który znajdują się między ul. Partyzantów a Królowej Jadwigi – w sąsiedztwie Powiatowego Zespołu Placówek Szkolno-Wychowawczych, a więc placówki, w której znajdują się dzieci niepełnosprawne.
Kobieta kategorycznie zażądała od władz miasta usunięcie konstrukcji, która jej zdaniem, działa negatywnie na otoczenie. – Masz tam stoi nielegalnie, łamie konstytucyjny zapis o ochronie praw dziecka – przekonywała pani Monika. – Maszty linii komórkowych są bardzo szkodliwe. Ich promieniowanie jest rakotwórcze. A co kiedy któreś z dzieci tam się uczących zachoruje na nowotwór czy jakąś inną chorobę?
– Mój syn chodzi tam do przedszkola. Jak mam go tam 1 września zaprowadzić świadomie, wiedząc, że będzie napromieniowany kilka godzin dziennie? Mam go na to skazywać? Mówi się o godności życia, o wartościach, jakim więc prawem ten maszt tam stoi? Tu powinna być blokada – irytowała się .
Bogdan Bieniek, przewodniczący Rady Miasta, tłumaczył, że ośrodek przy ul. Królowej Jadwigi jest pod zarządem starostwa i wywołał tymi słowami reakcji opozycji. – Ta placówka znajduje się na terenie miasta, mieszkańcy nie muszą wiedzieć, kto do jakiej instytucji należy dany obiekt – grzmiał radny PiS, Marian Kokoszka. – Pani Monika więc słusznie zadaje pytania. Przecież w ramach dobrej współpracy z powiatem pan prezydent może się zwrócić o pomoc, Nie wolno umywać rąk i mówić, że to nie nasze.
Waldemar Wiącek, naczelnik Wydziału Urbanistyki w Urzędzie Miasta, wyjaśniał, że prezydent w sprawie budowy tego typu masztów ma niewiele do powiedzenia. – Jeżeli przepisy są spełnione, to decyzję wydać musi – oświadczył. – Kontrola masztów pod kątem oddziaływania na środowisko powinna odbywać się w granicach prawa. Powołane do tego są odpowiednie instytucje, ale na pewno nie miasto.
Temat zakończył prezydent Jacek Wiśniewski, zapraszając panią Monikę do urzędu. – Porozmawiamy, spiszemy notatkę z tego spotkania i nadamy bieg sprawie – obiecał prezydent.
Na szkole podstawowej nr 1 jest taki maszt. Ciekawe dlaczego dyrektor tej szkoły pozwolił na to?
pan na wójta, wójt na księdza a nam biednym – nędza