W ostatnim czasie dość głośno – w sensie negatywnym – zrobiło się o pływalni krytej na osiedlu Smoczka, która po wyburzeniu starej hali sportowej jest jedynym takim obiektem w Mielcu. Główne zarzuty to brak odpowiedniej liczby ratowników, bakterie coli w wodzie, a także ogólnie panująca tam ciasnota. Wszystko to ma zagrażać zdrowiu i bezpieczeństwu użytkowników pływalni.
Jarosław Szczerba, przewodniczący Komisji Sportu i Rekreacji Rady Miasta, przekonuje, że brak odpowiedniej liczby ratowników na basenie, to historia „wyssana z palca jednej z osób”. – Przecież to są podstawy bezpieczeństwa. Stąd sądzę, że takie sytuacje nie mają tam miejsca – zapewnia Szczerba.
Skomentował też zarzutu pod adresem jakości basenowej wody: – Sanepid bada ogólny stan przekroczenia norm poziomu bakterii – szkodliwej lub nie. Jeśli taka norma zostanie przekroczona, to basen zostaje automatycznie zamknięty do czasu wyczyszczenia wody. Na szczęście miasto zakupiło lampy UV, które mocno rozwiązały problem. Przekroczenia norm bakteryjnych w zasadzie już nie występują. Czasami zdarzy się tzw. incydent kałowy, na który jednak nikt z pracowników nie ma wpływu – zaznaczył.
– Jeśli chodzi o ciasnotę na pływalni, to jest to naturalna sprawa. Kiedyś były w Mielcu dwa baseny, teraz jest jeden, stąd ta kumulacja – podkreślił szef komisji. – Druga sprawa, to moda na pływanie. Ona rośnie z roku na rok. Poza tym pamiętajmy, że nie tylko mielczanie korzysta z tego basenu, ale również mieszkańcy całego powiatu. Na pływalniach w sąsiednich miastach nie ma takiego obłożenia, jak u nas Z jednej strony należy się z tego cieszyć, bo są wpływy z biletów, a z drugiej – musimy być cierpliwi.
– Komisja Sportu, której przewodniczę, wypracowała plan działań, dzięki któremu – mam nadzieję – zagęszczenie użytkowników tego basenu ulegnie zmianie – dodał Jarosław Szczerba.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis