
W ostatnich latach Urząd Miasta hojną ręką wydawał pieniądze na sport wyczynowy. Takiego wsparcia publicznego mieleckie kluby nie doświadczyły co najmniej od czasów PRL. Sęk w tym, że budżet Mielca ma swoje ograniczenia, a urząd jest tak zadłużony, jak dawno nie był.
Czy to oznacza, że miejski kurek na mielecki sport wyczynowy zostanie przykręcony? – Obecnie na kluby wykładamy pięć milionów złotych. To, jak na nasze możliwości, potężna kwota – mówi prezydent Jacek Wiśniewski. – Jest to dosyć trudne, ale staramy się znaleźć taki złoty środek, tak żeby wszystkie stowarzyszenia sportowe, które otrzymują od nas dotacje, nie czuły się pokrzywdzone. Wiemy, że wszystkie kluby pracują z młodzieżą, ale część dyscyplin jest niszowa, wymagająca mniejszych nakładów finansowych. Pracujemy więc nad tym, żeby podział środków był jak najbardziej sprawiedliwy.
– Niemniej jednak chciałbym też zwrócić uwagę, że miasto ma w tym roku prawie 40 milionów złotych deficytu – podkreśla prezydent. – W kolejnych latach ta kwota wzrośnie do ponad 100 mln zł, bo zaczniemy spłacać faktury za budowę hali sportowej. Chciałbym więc, żebyśmy zdroworozsądkowo podeszli do tego tematu i nie wymagali od magistratu kto wie jakich pieniędzy. Ja wiem, że ktoś kto osiągnie sukces sportowy, chciałby zostać wynagrodzony, ale nie do końca ma to racjonalne podstawy w obecnej sytuacji finansowej miasta.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis