Do niecodziennej sytuacji doszło z soboty na niedzielę (15-16.06) tuż po północy w jednym z bloków przy ul. Kusocińskiego w Mielcu. Podczas domowej imprezy 38-letni mężczyzna wypadł z czwartego piętra, ale potem, jak gdyby nigdy nic, wrócił na biesiadę. Cały i zdrowy!
Jak doszło do tego „spektakularnego wyczynu”? Z medialnych doniesień dowiadujemy się, że 38-latek, który był gospodarzem tej suto zakrapianej imprezy, postanowił przewietrzyć i wyszedł na balkon.
Tam przechylił się przez barierkę i runął w dół. Wylądował na trawniku. Potem podniósł się, otrzepał i wrócił bawić się dalej. Jego współbiesiadnicy nawet tego nie zauważyli. Choć z drugiej strony pewnie było dla nich dziwne, że ich gospodarz wyszedł balkonem i wrócił drzwiami wejściowymi.
I pewnie to wydarzenie to pozostałoby tylko w ich pamięci, gdyby nie fakt, że „lot” z czwartego piętra widziała mieszkanka sąsiedniego bloku. To ona powiadomiła policję, wezwano też karetkę Pogotowia Ratunkowego. Mężczyzna trafił do mieleckiego szpitala. Tam go przebadano, nie znaleziono jednak u niego żadnych poważnych obrażeń ciała. Potwierdzono jedynie, że jest pijany.
O „wyczynie” mielczanina zrobiło się bardzo głośno w całym kraju. Piszą o tym ogólnopolskie media, gdzie 38-latek zyskał już nawet pseudonim – „człowiek – kot”.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis