
Mieszkańcy Padwi Narodowej przybyli na ostatnią sesję Rady Powiatu w Mielcu, aby poskarżyć się na złodziejskie, jak przekonywali, scalanie gruntów w ich wsi. Opowiedzieli o swojej krzywdzie, bólu i niezliczonych przekrętach, które ich zdaniem, miały miejsce.
Scalanie gruntów w Padwi Narodowej rozpoczęto w 2005 r., kiedy starostą był Andrzej Chrabąszcz. Celem było stworzenie pól w jednej całości, m.in. poprzez ich wymianę między rolnikami. Projekt, który swym zasięgiem objął 1853 ha i 1,6 tys. osób, od początku wzbudzał kontrowersje. Ludzie skarżą się, że bez ich zgody siłą zabrano im wartościową ziemię i w zamian za to dostali dużo gorszą.
Aby opowiedzieć o swojej krzywdzie, mieszkańcy Padwi przybyli na ostatnią sesję Rady Powiatu. Wśród nich była pani Krystyna Świątek. – Ta sprawa zaczęła się w tym urzędzie i tutaj skończyć się musi – mówiła. – Nie może tak być, że my płacimy podatki na urzędników, którzy zamiast nam pomagać, krzywdzą nas. Bo jak można nazwać siłowe zabranie ziemi? To był skok na działki budowlane.
– Większość dokumentów została zmanipulowana. Podrobiono: mapy, wypisy z rejestru gruntów, podpisy – wyliczała Krystyna Świątek. – W scalaniu gruntów brali udział osoby… zmarłe, one też kupują ziemię i sprzedają. To jest taka machina przekrętów i przestępstw, że to po prostu jest skandal. Starostwo w zmowie z urzędnikami gminnymi skrzywdziło nas mieszkańców. Zwykłego człowieka można pozwać za kradzież do sądu i nawet obronić się, ale z urzędami nie wygrasz. Bo to mafia.
– Jestem wdową, mam syna niepełnosprawnego, który chodzi o kulach, a oni zabrali nam ojcowiznę – żaliła się z kolei pani Maria Piechota, inna mieszkanka Padwi. – Za co nas tak urzędnicy ukarali?
Do tematu powrócimy.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis